Trzecioklasiści! Zapraszamy Was na literacką wyprawę „Szlakiem polskich legend” w ramach IX Wojewódzkiego Konkursu, organizowanego przez Szkołę Podstawową nr 89 w Gdańsku. Warunkiem rozpoczęcia tej fascynującej podróży jest zagłębienie się w treść wybranych polskich legend i zaprezentowanie zdobytej w ten sposób wiedzy podczas kolejnych etapów konkursu.
To ruszamy!
- Przeczytajcie uważnie wymienione legendy.
Wanda Chotomska „Legendy polskie”:
„Legenda o Lechu, Czechu i Rusie”;
„Legenda o Popielu i Mysiej Wieży”
„Legenda o Smoku ze Smoczej Jamy”;
„Legenda o Warsie i Sawie”;
„Legenda o Bazyliszku”;
Jerzy Samp
„Uczta Stulecia”
„Stolemowe dary”;
„Żaby i kruk”;
„Legenda o poznańskich koziołkach” – ze strony internetowej: http://regionwielkopolska.pl/kultura-ludowa/legendy/poznanlegenda-okoziolkach-z-ratuszowej-wiezy.html
„Legenda o Lajkoniku” – załącznik
- Zgłoście swojej wychowawczyni gotowość wzięcia udziału w konkursie do 31.01.2020 r.
- W lutym zostanie zorganizowany etap szkolny konkursu, który będzie polegał na rozwiązaniu testu wiedzy z treści wymienionych legend.
- Trzech uczniów, którzy uzyskają najlepszy wynik w etapie szkolnym, będzie reprezentować szkołę podczas etapu rejonowego konkursu, który odbędzie się w marcu w Szkole Podstawowej nr 89.
Życzymy wspaniałych przeżyć podczas czytania legend!
Czekamy na Wasze zgłoszenia!
Wychowawczynie klas III
***************************************************
ZAŁĄCZNIK: LEGENDA O LAJKONIKU
Nawiązuje ona do tragicznych wydarzeń w historii Krakowa, mających miejsce w XIII w. Wiążą się one z koczowniczym ludem z dalekich stepów Mongolii – Tatarami. Po raz pierwszy pojawili się oni w Krakowie, bynajmniej nie w pokojowych zamiarach, w 1241 r. Ich brawurowy rajd przez Małopolskę pozostawił ślady w postaci zniszczonych miast i wsi. Spośród nich Kraków ucierpiał bodaj najwięcej. Uległ prawie całkowitej zagładzie. Kolejne najazdy tatarskie były nie mniej niszczące. Skośnoocy wojownicy odziani w skóry i dosiadający niewielkich krępych koni stali się postrachem krakowian.
I oto któregoś czerwcowego wieczora 1287r. , czambuł tatarski, zupełnie nie zauważony przez miejskich strażników, zbliżał się do murów miejskich. Aby nie narażać się na walkę w nocy, Tatarzy postanowili rozbić swój obóz w nadwiślańskich zaroślach nieopodal podmiejskiej wsi zwanej Zwierzyniec. Po chwili znużeni podróżą usnęli śniąc o bogactwach, które mieli zamiar zdobyć następnego dnia w Krakowie. Ich obecność w porę jednak zauważyli włóczkowie, których osada znajdowała się nieopodal na wiślanej piaszczystej łasze. Kim byli włóczkowie? Byli to rzeczni – wiślańscy żeglarze. Ich nazwę wywodzi się od tego, że galary płynące po Wiśle bądź spławiali w dół rzeki, bądź ciągnęli – włóczyli w górę, ku jej źródłom. Przyzwyczajeni do ciężkiej pracy nie ulękli się Tatarów. Uzbrojeni w ciężkie wiosła wpadli na śpiących wojowników azjatyckich, którzy w krótkim czasie ponieśli druzgoczącą klęskę. I wtedy włóczkom zaświtał w głowie dowcip. Ktoś powie – ciężki dowcip. Poprzebierali się w tatarskie stroje, twarze umazali sadzą z ogniska, dosiedli zdobycznych koni i wpadli niczym tajfun do Krakowa. Trudno doprawdy wyobrazić sobie przerażenie jakie wywołali swoim przybyciem. Po chwili paniki i popłochu włóczkowie zdjęli jednak swoje stroje i opowiedzieli o wydarzeniach mijającej nocy. Mieszczanie byli uratowani i uradowani. Rada miasta wydała na cześć włóczków wspaniałą ucztę, a gdy już beczki po znakomitym piwie świdnickim świeciły pustkami, burmistrz Krakowa ogłosił, że na pamiątkę tego wydarzenia raz do roku do miasta będzie wjeżdżał srogi chan tatarski na czele orszaku podkrakowskich włóczków. I tak tez się dzieje zawsze w oktawę Bożego Ciała, czyli osiem dni po tym święcie.